poniedziałek, 26 sierpnia 2013

5. "To był wypadek"

-Halo ? -Zapytałam pewna obaw.
-Panna Leah Angerer ? -Zapytał męski głos.
-Tak -Przełknęłam z trudem ślinę -Kim pan jest ?
-Jestem pracownikiem szpitala w Dortmundzie. Pani przyjaciele są w szpitalu, mieli wypadek samochodowy.
-Moi przyjaciele ? -Zapytałam z trudem - Miriam i Robert ?
-Tak , dokładnie -Tłumaczył mężczyzna.
-Zaraz tam będę -Powiedziałam pospiesznie i rozłączyłam połączenie. Łzy napływały mi coraz bardziej do oczu, chciałam aby to był tylko zły sen...
-Coś się stało ? -Zapytał przerażony Marco -Gdzie idziesz ?
-Lewi i Mi mieli wypadek -Płakałam - Muszę tam jechać !
-Zawiozę cię, nie zostawię Lewego ! -Powiedział pospiesznie i pociągnął za sobą.

***

Zakluczyłam dom i pobiegłam do auta Reus'a. Nie wierzyłam w to wszystko co powiedział mi ten facet. Chciałam, żeby był to głupi żart ! Wysiadłam przed drzwiami szpitala i pobiegłam do recepcji.
-Gdzie leży Miriam Luft ? -Zapytałam jakby mnie goniono.
-Pani z rodziny ? -Zapytała kobieta.
-Przyjaciółka - Burknęłam.
- 4 piętro ,sala 103 . -Udzieliła informacji recepcjonistka- Tylko proszę najpierw zapytać się lekarza o zgodę na wejście.
-Jasne -Rzuciłam biegnąc do otwartej windy. Wcisnęłam guzik z numerkiem 4 i pojechałam na górę. Wybiegłam na korytarz i z niepokojem rozejrzałam się po korytarzu. Zauważyłam jakiegoś medyka, który przechodził obok mnie i go zatrzymałam.
-Przepraszam ! -Powiedziałam starając opanować się napięcie w głosie -Gdzie leży Miriam Luft ?
-A kim pani dla niej jest ? -Wynurzył swój nos z papierów.
-Jej przyjaciółką -Przełknęłam głośno ślinę.
-Ah tak . -Rozpromienił się -Sala 103. Prosto i w prawo. Trafi pani bez problemu.
-Mogę do niej wejść ? -Zapytałam nerwowo.
-Tak, pacjentka jest w śpiączce, ale wejść można -Zapewnił mnie lekarz. -Potem proszę wstąpić do mojego gabinetu. -Pobiegłam przed siebie slalomem, ponieważ musiałam omijać ludzi. Tak jak polecił mężczyzna skręciłam w prawo i ujrzałam znaczek na drzwiach "103". Zatrzymałam się i nerwowo spojrzałam na białe drzwi. W końcu ostrożnie nacisnęłam klamkę i uchyliłam skrzypiące drzwi. Zobaczyłam jej twarz. Była blada, miała sine pod oczami i wyglądała jakby nie żyła. Jednak od nieboszczyka różniła ją temperatura ciała i to, że oddychała. Usiadłam spokojnie na krzesło i starałam się głęboko oddychać, aby nie zemdleć. Złapałam ją za rękę i rzewnie płakałam.
-Wyzdrowiejesz. Obiecuję ci to ! Wrócisz do swojego zdrowia w pełni. -Obiecywałam jej -Zobaczysz, że się ułoży. Będziesz z Robertem, on cię kocha -ty go. Jesteście dla siebie stworzeni. Obudź się. Dla mnie, dla niego, dla siebie. Proszę. Wybudź się z tej śpiączki.. Daj mi jakiś znak co mam dalej robić. Nie chcę cię stracić ! Dla ciebie wyrzucę wszystkie żyletki i cały alkohol. Przestanę ćpać całkowicie, tylko wróć do mnie. Nie poradzę sobie bez ciebie, wiem, że na początku obiecywałam, iż wyzdrowiejesz.. Ale nie wiem czy to prawda. Chcę cię tylko mieć żywą, przy sobie ! Wiem, że cię nie doceniałam. Raniłam cię na każdym kroku i byłam dla ciebie okrutna. Ty, mimo to dalej byłaś ze mną, a mogłaś jak wszyscy zostawić mnie w dym bagnie. Jednak tego nie zrobiłaś. Zostałaś ze mną do końca. Teraz ja będę przy tobie. Jesteś najwspanialszą przyjaciółką ! Proszę.. -Wtem przyszła pielęgniarka. Zobaczyła, że płaczę i chyba zorientowała się o co chodzi. Oparła się głową o drzwi i ciepło do mnie uśmiechnęła.
-To przykre, że dopiero na łożu śmierci się otwieramy na drugą osobę i zaczynamy ją doceniać -Westchnęła ciężko -Ale cóż poradzić ? Jak to moja babcia mawiała. Lepiej późno niż wcale. A teraz kochana wybacz, muszę zrobić kilka rzeczy. Doktor chcę się z tobą widzieć. Gabinet przy windzie. Biegnij. -Jak powiedziała tak zrobiłam. Wyszłam z sali z płaczem i przeszłam korytarzem do gabinetu. Zapukałam delikatnie i weszłam.
-Dzień dobry -Powiedziałam prawie szeptem -Miałam przyjść.
-Tak, proszę -Uśmiechnął się słabo -Usiądź. Muszę z tobą porozmawiać. Co się dzieje z rodzicami pani Luft. Nikt nie odbierał telefonu, ani matka, ani ojciec. Coś nie tak ?
-Nie wiem, będę musiała złożyć im wizytę -Odpowiedziałam zdziwiona -Powiadomię ich o wszystkim. A co się dokładnie stało ?
-Auto które prowadził pan Lewandowski, wpadło w poślizg, pan Robert przestał panować nad autem.. -Urwał w połowie -Na szczęście nic super poważnego się nie stało. Pani przyjaciółka ma złamaną nogę a pani przyjaciel lekki , naprawdę lekki wstrząs mózgu i złamana ręka. Szybko z tego wyjdą.
-Dobrze, dziękuję. -Zamyśliłam się chwilowo.
-Prosiłbym, aby pani poszła do domu się przespać. -Szybko dopowiedział lekarz - Nie chciałbym, aby pani coś się stało z powodu braku energii, czy coś podobnego. Jest już bardzo późno.
-Postaram się, dziękuję. -Powiedziałam i wyszłam. Poszłam ponownie pod salę 103, jednak nie wchodziłam ,ale przykleiłam twarz do szyby. Stałam i patrzyłam na moją Miriam śpiącą i podłączoną do maszyn różnego rodzaju. Nagle poczułam czyjeś ręce łapiące mnie w pasie i przyciskające do siebie. Zorientowałam się, że to Marco mnie znalazł. Odwróciłam się do niego i położyłam głowę na jego torsie.
-Będzie dobrze -Pocieszał mnie -Zobaczysz. Będą z nami, nigdzie nie odejdą.
-A jeśli będą powikłania ?-Zapytałam płaczliwie -Co jeśli nie wyjdą z tego ?
-Ej -Ujął moją twarz w dłonie -Będzie dobrze. Wiem to. Czuję. -Pocałował mnie w czoło i łapiąc za nadgarstek zaczął prowadzić do auta. Nie spieszył się, chyba wyczuł, że dzisiejszy dzień był dla mnie ciężki. Zanim dojechaliśmy do mojego i Miriam domu, zatrzymaliśmy się przed posesją blondyna.
-Co my tu robimy? -Zapytałam.
-Poczekaj, wezmę kilka rzeczy i wracam -Oznajmił - Nie pozwolę ci dzisiaj spać samej w tym całym domu. -Szybko wybiegł z auta a ja zdziwiona nie wiedziałam co zrobić, powiedzieć. Po 3 minutach z domu wybiegł Marco,a przy sobie miał torbę. Zakluczył wszystko i pojechaliśmy do mnie.
-Kanapa musi ci starczyć -Mruknęłam -Mamy tylko 2 sypialnie, ale nie ma mowy, że śpisz w sypialni Mi.
-A twoja ? -Zaśmiał się łobuzersko.
-Moja jest moja. I koniec. -Odpowiedziałam i wyszłam z samochodu. Otworzyłam drzwi i podłam na kolana. Nie mogłam wyrobić. Potworny ból rozrywał mnie od środka. Przypomniało mi się jak przez cały czas traktowałam Miriam. Kolejny raz w ciągu jednego dnia rozpłakałam się. Zatroskany blondyn podszedł do mnie wziął na ręce i zaniósł do sypialni. Ucałował moje czoło i położył się koło mnie, mocno przyciskając do siebie..

1 komentarz:

  1. BOŻE. *_*
    SUPER. <3
    Nie mogę wyjść z podziwu, jaka ty jesteś utalentowana.^^
    Nie mam konta, także niestety muszę komentować z anonima. :(
    Czekam z niecierpliwością na nexta. :3

    OdpowiedzUsuń