poniedziałek, 26 sierpnia 2013

5. "To był wypadek"

-Halo ? -Zapytałam pewna obaw.
-Panna Leah Angerer ? -Zapytał męski głos.
-Tak -Przełknęłam z trudem ślinę -Kim pan jest ?
-Jestem pracownikiem szpitala w Dortmundzie. Pani przyjaciele są w szpitalu, mieli wypadek samochodowy.
-Moi przyjaciele ? -Zapytałam z trudem - Miriam i Robert ?
-Tak , dokładnie -Tłumaczył mężczyzna.
-Zaraz tam będę -Powiedziałam pospiesznie i rozłączyłam połączenie. Łzy napływały mi coraz bardziej do oczu, chciałam aby to był tylko zły sen...
-Coś się stało ? -Zapytał przerażony Marco -Gdzie idziesz ?
-Lewi i Mi mieli wypadek -Płakałam - Muszę tam jechać !
-Zawiozę cię, nie zostawię Lewego ! -Powiedział pospiesznie i pociągnął za sobą.

***

Zakluczyłam dom i pobiegłam do auta Reus'a. Nie wierzyłam w to wszystko co powiedział mi ten facet. Chciałam, żeby był to głupi żart ! Wysiadłam przed drzwiami szpitala i pobiegłam do recepcji.
-Gdzie leży Miriam Luft ? -Zapytałam jakby mnie goniono.
-Pani z rodziny ? -Zapytała kobieta.
-Przyjaciółka - Burknęłam.
- 4 piętro ,sala 103 . -Udzieliła informacji recepcjonistka- Tylko proszę najpierw zapytać się lekarza o zgodę na wejście.
-Jasne -Rzuciłam biegnąc do otwartej windy. Wcisnęłam guzik z numerkiem 4 i pojechałam na górę. Wybiegłam na korytarz i z niepokojem rozejrzałam się po korytarzu. Zauważyłam jakiegoś medyka, który przechodził obok mnie i go zatrzymałam.
-Przepraszam ! -Powiedziałam starając opanować się napięcie w głosie -Gdzie leży Miriam Luft ?
-A kim pani dla niej jest ? -Wynurzył swój nos z papierów.
-Jej przyjaciółką -Przełknęłam głośno ślinę.
-Ah tak . -Rozpromienił się -Sala 103. Prosto i w prawo. Trafi pani bez problemu.
-Mogę do niej wejść ? -Zapytałam nerwowo.
-Tak, pacjentka jest w śpiączce, ale wejść można -Zapewnił mnie lekarz. -Potem proszę wstąpić do mojego gabinetu. -Pobiegłam przed siebie slalomem, ponieważ musiałam omijać ludzi. Tak jak polecił mężczyzna skręciłam w prawo i ujrzałam znaczek na drzwiach "103". Zatrzymałam się i nerwowo spojrzałam na białe drzwi. W końcu ostrożnie nacisnęłam klamkę i uchyliłam skrzypiące drzwi. Zobaczyłam jej twarz. Była blada, miała sine pod oczami i wyglądała jakby nie żyła. Jednak od nieboszczyka różniła ją temperatura ciała i to, że oddychała. Usiadłam spokojnie na krzesło i starałam się głęboko oddychać, aby nie zemdleć. Złapałam ją za rękę i rzewnie płakałam.
-Wyzdrowiejesz. Obiecuję ci to ! Wrócisz do swojego zdrowia w pełni. -Obiecywałam jej -Zobaczysz, że się ułoży. Będziesz z Robertem, on cię kocha -ty go. Jesteście dla siebie stworzeni. Obudź się. Dla mnie, dla niego, dla siebie. Proszę. Wybudź się z tej śpiączki.. Daj mi jakiś znak co mam dalej robić. Nie chcę cię stracić ! Dla ciebie wyrzucę wszystkie żyletki i cały alkohol. Przestanę ćpać całkowicie, tylko wróć do mnie. Nie poradzę sobie bez ciebie, wiem, że na początku obiecywałam, iż wyzdrowiejesz.. Ale nie wiem czy to prawda. Chcę cię tylko mieć żywą, przy sobie ! Wiem, że cię nie doceniałam. Raniłam cię na każdym kroku i byłam dla ciebie okrutna. Ty, mimo to dalej byłaś ze mną, a mogłaś jak wszyscy zostawić mnie w dym bagnie. Jednak tego nie zrobiłaś. Zostałaś ze mną do końca. Teraz ja będę przy tobie. Jesteś najwspanialszą przyjaciółką ! Proszę.. -Wtem przyszła pielęgniarka. Zobaczyła, że płaczę i chyba zorientowała się o co chodzi. Oparła się głową o drzwi i ciepło do mnie uśmiechnęła.
-To przykre, że dopiero na łożu śmierci się otwieramy na drugą osobę i zaczynamy ją doceniać -Westchnęła ciężko -Ale cóż poradzić ? Jak to moja babcia mawiała. Lepiej późno niż wcale. A teraz kochana wybacz, muszę zrobić kilka rzeczy. Doktor chcę się z tobą widzieć. Gabinet przy windzie. Biegnij. -Jak powiedziała tak zrobiłam. Wyszłam z sali z płaczem i przeszłam korytarzem do gabinetu. Zapukałam delikatnie i weszłam.
-Dzień dobry -Powiedziałam prawie szeptem -Miałam przyjść.
-Tak, proszę -Uśmiechnął się słabo -Usiądź. Muszę z tobą porozmawiać. Co się dzieje z rodzicami pani Luft. Nikt nie odbierał telefonu, ani matka, ani ojciec. Coś nie tak ?
-Nie wiem, będę musiała złożyć im wizytę -Odpowiedziałam zdziwiona -Powiadomię ich o wszystkim. A co się dokładnie stało ?
-Auto które prowadził pan Lewandowski, wpadło w poślizg, pan Robert przestał panować nad autem.. -Urwał w połowie -Na szczęście nic super poważnego się nie stało. Pani przyjaciółka ma złamaną nogę a pani przyjaciel lekki , naprawdę lekki wstrząs mózgu i złamana ręka. Szybko z tego wyjdą.
-Dobrze, dziękuję. -Zamyśliłam się chwilowo.
-Prosiłbym, aby pani poszła do domu się przespać. -Szybko dopowiedział lekarz - Nie chciałbym, aby pani coś się stało z powodu braku energii, czy coś podobnego. Jest już bardzo późno.
-Postaram się, dziękuję. -Powiedziałam i wyszłam. Poszłam ponownie pod salę 103, jednak nie wchodziłam ,ale przykleiłam twarz do szyby. Stałam i patrzyłam na moją Miriam śpiącą i podłączoną do maszyn różnego rodzaju. Nagle poczułam czyjeś ręce łapiące mnie w pasie i przyciskające do siebie. Zorientowałam się, że to Marco mnie znalazł. Odwróciłam się do niego i położyłam głowę na jego torsie.
-Będzie dobrze -Pocieszał mnie -Zobaczysz. Będą z nami, nigdzie nie odejdą.
-A jeśli będą powikłania ?-Zapytałam płaczliwie -Co jeśli nie wyjdą z tego ?
-Ej -Ujął moją twarz w dłonie -Będzie dobrze. Wiem to. Czuję. -Pocałował mnie w czoło i łapiąc za nadgarstek zaczął prowadzić do auta. Nie spieszył się, chyba wyczuł, że dzisiejszy dzień był dla mnie ciężki. Zanim dojechaliśmy do mojego i Miriam domu, zatrzymaliśmy się przed posesją blondyna.
-Co my tu robimy? -Zapytałam.
-Poczekaj, wezmę kilka rzeczy i wracam -Oznajmił - Nie pozwolę ci dzisiaj spać samej w tym całym domu. -Szybko wybiegł z auta a ja zdziwiona nie wiedziałam co zrobić, powiedzieć. Po 3 minutach z domu wybiegł Marco,a przy sobie miał torbę. Zakluczył wszystko i pojechaliśmy do mnie.
-Kanapa musi ci starczyć -Mruknęłam -Mamy tylko 2 sypialnie, ale nie ma mowy, że śpisz w sypialni Mi.
-A twoja ? -Zaśmiał się łobuzersko.
-Moja jest moja. I koniec. -Odpowiedziałam i wyszłam z samochodu. Otworzyłam drzwi i podłam na kolana. Nie mogłam wyrobić. Potworny ból rozrywał mnie od środka. Przypomniało mi się jak przez cały czas traktowałam Miriam. Kolejny raz w ciągu jednego dnia rozpłakałam się. Zatroskany blondyn podszedł do mnie wziął na ręce i zaniósł do sypialni. Ucałował moje czoło i położył się koło mnie, mocno przyciskając do siebie..

wtorek, 20 sierpnia 2013

4. "Psujesz mnie od środka"

-Leah, odłóż to ! -Rozpłakała się Miriam -Nie rób tego ! Proszę cię, psujesz mnie od środka. Ja już nie mam siły na to wszystko. Proszę, odłóż to !
-Bo co !? -Krzyczałam z całych sił - Powiedziałaś mu wszystko ! Wszystko ! Nie miał wiedzieć ! Po co mu to !? Teraz pewnie ma mnie za ćpunkę i zostawi ! A był dla mnie ważny ! Zepsułaś to !
-On tu jest- Płakała Mi -Nie zostawi cię, wszystko wie. Chce być przy tobie !
-Gówno prawda -Wrzeszczałam - Jest jak każdy facet.
-Nie prawda-Wtrącił się nieśmiało Marco- Od dawna szukałem dziewczyny, którą mógłbym się zaopiekować, o którą musiałbym się bać, troszczyć się o nią , być przy niej zawsze. Nie chcę kolejnej modelki -Usiadł na łóżku przy mnie i mocno do siebie przytulił - Jesteś dla mnie teraz najważniejsza. Z każdą sekundą coraz bardziej mi na tobie zależy. A teraz proszę cię, odłóż to.
-Nie -Powiedziałam szeptem. -Nie mogę.
-Zrób to dla mnie -Powiedział - Proszę cię, dla mnie, dla twojej przyjaciółki, dla siebie.
Wyrzuciłam ostrze przed siebie. Zapłakana i zakrwawiona wtuliłam się w niego i czystą ręką objęłam go w pasie. Blondyn wziął mnie na ręce i zaprowadził do łazienki, gdzie były potrzebne rzeczy do opatrzenia mi ran. Reus był bardzo skupiony i bardzo dokładny przy opatrywaniu mi okaleczeń. Nie zostawiał żadnych niedociągnięć, wszystko musiało być idealnie. Po skończonej pracy spojrzał mi głęboko w oczy. Miałam wrażenie, że widzi moją duszę. Brudną, skażoną duszę, która potrzebuje naprawy, bo jest już zepsuta.. Prawie nieodwracalnie. Dał mi buziaka w policzek i wyszeptał, abym na siebie uważała. Po czym wyszedł z łazienki zostawiając mnie samą na podłodze. Cała się trzęsłam. Nie wiem czy ze strachu, czy z zimna, czy może z czegoś innego. Cały czas rzewnie płakałam chcąc zapaść się pod ziemię, albo uciec stąd gdzieś daleko, przed siebie. Równie dobrze mogłam się zabić, bo przecież nie jestem nikomu potrzebna. Nie ważne. Wstałam resztkami sił z podłogi i podreptałam na łóżko.Położyłam się na plecy i zakryłam twarz rękami. Nie mogłam się opanować. Wielka gula w gardle i słone łzy nie opuszczały mnie do 2 w nocy. Potem udało mi się zasnąć, ale koszmary sprawiały, że się budziłam co 5 min.

***

11 godzina, słońce w pełni ptaki za oknem . Co może być jeszcze gorszego ? No tak. Moje życie. Wstałam, umyłam się. Nie ma co opisywać. Szkoda słów.. I klawiatury. Zwlokłam się na dół . Zrobiłam sobie płatki i spokojnie je jadłam, aż na dół wręcz wleciała Miriam.
-Jeju, już ta godzina !? Nie możliwe. Kurde. -Panikowała -Powiedz, że to nie prawda, zaraz się spóźnię , nie może tak być, no powiedz, że zegar przestawiłaś !
-Przestań tyle trajkotać -Skomentowałam jej piski - I powiedz o co chodzi.
- Idę na spotkanie z Lewym ! -Krzyczała wbiegając na górę -Ma po mnie przyjechać za 10 min ! Pomóż mi !
-Jak !? -Zapytałam zdziwiona.
-Weź go zagadaj czy coś -Machnęła obojętnie ręką .
Dalej konsumowałam posiłek. Długo się tym nie zajmowałam, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i mnie zamurowało. Zawsze obojętne mi to było, czy spotkam gwiazdę, czy zwykłego człowieka. I tak wszystko miałam w dupie. Teraz nie mogłam nic z siebie wydusić.
-Cześć, jest Miriam ? -Zapytał przyjaźnie Robert.
-Ta... -Rozpłynęłam się.
-Jest już gotowa ? -Pytał dalej.
-E-ee -wydukałam.
-Okej, wejdziemy do środka ? -Zestresował się lekko Lewy.
-Ehem. -Powiedziałam i zaprosiłam go do salonu ruchem ręki. Usiedliśmy się na kanapie i cały czas panowała niezręczna cisza. Na szczęście szybko zeszła Mi , która lśniła w każdym centymetrze. Czemu ja nie mogę być taka jak ona ? Radosna, uśmiechnięta.. piękna ? Mi nie było pisane szczęście. Mogłam tylko obserwować jak inni są szczęśliwi.
-I co ? Mówiłam, że jest boski. nic wydusić nie mogłaś -Wyszeptała mi do ucha Miriam śmiejąc się jednocześnie . Nic nie odpowiedziałam . Wlepiłam tylko w nią wzrok pytający 'skąd?' Uśmiechnęła się i zabrała Lewego do wyjścia. On zaś nie mógł od niej odciągnąć wzroku. No tak, ta beżowa sukienka idealnie do niej pasowała a wszystko uzupełniały czarne czółenka.
-A właśnie, Leah -Spojrzał się na mnie Lewy -Marco powiedział, że wpadnie do ciebie około 14. Nie chciał, żebyś sama była w domu czy coś.
-Ta, dzięki -Powiedziałam bezradnie. Moja przyjaciółka tylko się wyszczerzyła , a ja odprowadziłam ich do drzwi.
-Stul pysk ! -Krzyknęłam na pożegnanie do niej. Wróciłam do kuchni, dokończyłam płatki i posprzątałam po sobie. Nie chciało mi się oglądać ponownie tv, więc poszłam na basen. Pogoda dopisywała, więc nie widziałam przeszkód. Właśnie relaksowałam się na leżaku, kiedy zadzwonił do mnie telefon.
-Halo ? -Mruknęłam.
-Leah ? -Zapytał znajomy głos -Gdzie jesteś ? Czekam pod twoim domem, ale nikt nie otwiera.
-Już 14 ? Jestem nad basenem. Jak chcesz to brama jest otwarta -Powiedziałam i się rozłączyłam. Kilka sekund i uśmiechnięty piłkarz wparował na basen i stanął koło mnie.
-Ej ! Zasłaniasz mi słońce ! -Krzyknęłam na niego . -Przesuń się !
-Ubierz się, chłodno się robi -Zmartwił się.
-Jest mi ciepło -Warknęłam. -Nie musisz się mną opiekować !
-Właśnie, że muszę. -Odpowiedział łagodnie - Boję się o ciebie.
Naszła mnie głupia myśl. Automatycznie wstałam i wepchnęłam go do wody. Zdziwiony podpłynął na brzeg. Podeszłam do niego, uklęknęłam przy nim i uśmiechnęłam się zwycięsko.
-Mówiłam, że nie musisz się mną opiekować -Wycedziłam z uśmieszkiem.
-A właśnie, że muszę -Uśmiechnął się łobuzersko, złapał w pasie i wciągnął do wody - Pamiętaj, nie chwal dnia przed zachodem !
-Mam teraz focha ! -Krzyknęłam odwracając się do niego plecami . On zaś do mnie podpłynął i chwycił od tyłu.
-Nie masz, przepraszam -Wyszeptał mi do ucha -Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś jak powietrze . Bez ciebie się uduszę.
-Romantyk -Mruknęłam -Na mnie to nie działa. Pewnie jestem kolejną laską, która ma ci zrobić loda i ją zostawisz.
-Skąd taki pomysł !? -Powiedział piskliwie - Żadnej dziewczyny nigdy nie wykorzystałem !
-Na pozór idealny -Odwróciłam się do niego - A jaki jesteś naprawdę ?
-Nie jestem idealny. Mam swoje wady -Powiedział nieśmiało.
-Mhm. -Odparłam i wyszłam z wody. Poszłam do pokoju, zakluczyłam się i położyłam na łóżko. To nic, że pościel natychmiast zrobiła się cała mokra. Byłam.... Nie, nie byłam zadowolona. Skąd taki pomysł mi się wziął !? Byłam na niego wściekła, że wciągnął mnie do wody ! Byłam cała mokra, a jego.. piękne oczy nie stanowią usprawiedliwienia ! Wytarłam się i przebrałam w suche rzeczy. Wracając do Marco chwyciłam ręcznik dla niego i wyszłam. Stał pod drzwiami i cierpliwie czekał. Rzuciłam w niego ręcznikiem i poszłam do kuchni. Ostatnio za dużo nie jadłam. Na pół mokry piłkarz, wszedł do tego samego pomieszczenia gdzie byłam ja i się przeraził.
-Odłóż to -Powiedział -To jest niezdrowe.
-Może jeszcze mi rozpiskę dnia ustalisz ? -Zadrwiłam z niego. -Nie musisz mówić co będę jeść, a co nie.
-Nie -Odparł- Ale skoro tu jestem, przygotuję ci coś zdrowszego i smaczniejszego, niż danie z puszki.
-Jasne. -Mruknęłam rzucając wszystko na blat. -To ty panie idealny gotuj a ja idę po laptopa Miriam .
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Weszłam do jej sypialni i wpadłam w atak śmiechu. Wszędzie były plakaty i zdjęcia Roberta, albo Borussii ! Pokój wręcz był obrzygany tym. Ze śmiechu aż zaczęłam płakać. Zabrałam to co chciałam i wyszłam nie mogąc przestać się śmiać. Mieszkałam tu kilka dni, a dopiero dzisiaj zobaczyłam jej małe królestwo spokoju. Z powrotem poszłam na dół i usadowiłam się na kanapie w salonie. Włączyłam sprzęt i spostrzegłam, że jest ustawione hasło wpisałam pierwsze co mi przyszło do głowy 'LoveRobert' I co ? Było dobre. Ah.. Szkoda słów. Zalogowałam się na Facebooku , na którym nie byłam już przeszło 2 miesiące. Nic nowego. Nikt się mną nie zainteresował. Wyłączyłam laptopa ze łzami w oczach. Prawda boli. Z kuchni usłyszałam wołanie Marco .
-Leah , gotowe !
-Idę -mruknęłam.
Wcześniej nie czułam tego znakomitego zapachu. Takiego dania, jeszcze nigdy na oczy nie widziałam. No cóż, moje menu było ubogie.
-Co to jest ? -Zapytałam z podziwem w głosie.
-Makaron ze szpinakiem , taki urozmaicony przeze mnie. -Powiedział dumny z siebie.
Zjadłam ze smakiem wszystko co miałam na talerzu. Nie mogłam oprzeć się temu smakowi. Mimo tego, że miałam już dość.. nie chciałam kończyć posiłku. Spojrzałam przelotnie na zegarek. Było już dawno po 20 ! Niby młoda godzina, ale coś mnie zaniepokoiło. Coś mi podpowiadało, że jest nie tak, jak powinno, że coś się stało. Nie było już ich około 9 godzin. Gdzie do cholery jest Miriam !? Miałam nadzieję, że nic jej nie jest ! Pozmywałam naczynia i zasiadłam przed tv, a ze mną Reus.
-Bądź ze mną -Wyszeptał.
-Nie. -Odpowiedziałam.
-Dlaczego ? -Zapytał.
-Nie potrafię... -Powiedziałam załamana.
-To nic trudnego. Nie ma w tym..
-Nie o to chodzi -przerwałam mu - Nie potrafię otworzyć się na tyle przed kimś, aby z nim być. Nie chcę ryczeć potem, jak stracę cię, na rzecz innej dziewczyny. Jedyną osobą której tak naprawdę ufam... Jest Miriam.
-Mi też możesz -Powiedział bawiąc się moimi włosami.
-Nie ufam idealnym gościom -Mruknęłam. Nie musiałam kontynuować tej rozmowy, bo zadzwonił mój telefon. To nie była Miriam. Dzwonił do mnie jakiś obcy numer... O tej godzinie ?
-Halo ? -Zapytałam pełna obaw.

czwartek, 15 sierpnia 2013

3. "Ty się uśmiechnęłaś !?"

-Wstać, przeżyć , iść spać -Powiedziałam do siebie ledwo otwierając oczy. Spojrzałam w lustro, które wisiało po przeciwnej stronie łóżka. Każdy jeden włos był ułożony w inną stronę świata, worki pod oczami pięknie współgrały z moją wyjątkowo bladą cerą, która zrobiła mi się dzisiejszego dnia. Wszystko mnie bolało, w dodatku wiedziałam, że muszę choć trochę zażyć heroiny, albo coś wypić, czy zapalić papierosa. Musiałam. Nie wytrzymywałam już psychicznie, to było dla mnie za trudne. Poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Wskoczyłam pod prysznic i siedziałam tam jakieś 30 min. Nie spieszyło mi się. Musiałam jednak wychodzić, bo do drzwi od pokoju dobijała się Miriam krzycząc, żebym otworzyła bo 'wjedzie z buta' Owinęłam się ręcznikiem i od kluczyłam sypialnię.
-Czego ? -Warknęłam na nią wściekła.
-No już nie przesadzaj - Uśmiechnęła się nieśmiało - Jest już 12, a po 14 wychodzimy.
-Gdzie niby ? - Zapytałam wściekła -Nigdzie nie idę, zostaję w domu.
-Proszę !? -Zapytała błagalnym tonem -Po za tym, przyjaźnimy się, rozumiem, że mogę wkurzać i źle ci jest bez narkotyków, ale możesz być czasem milsza ?
-Mogę - Mruknęłam - Po za tym, nie wychodzę nigdzie.
-Proszę -Powtórzyła jeszcze raz, tym razem bardziej naciskając na mnie -Będzie fajnie ! Mam niespodziankę.
-Nie lubię niespodzianek, to się nie zmieniło - Rzekłam trochę milej - Zostaję w domu. A teraz pozwól, że wrócę pod mój ukochany prysznic z Vichy .
-No dobra. Jak chcesz. -Powiedziała zrezygnowana -Ja i tak wychodzę, więc masz dzisiaj dom dla siebie.
-Okej -Odpowiedziałam i zakluczyłam pokój. Wróciłam do łazienki, ale zamiast wrócić do kąpieli, ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż. Miriam czasem przesadzała z tapetą, ale teraz praktycznie się już nie maluje, no może nie aż tak bardzo. Położyłam się na łóżko, bardziej wyglądało to jak spotkanie z nim po latach, bo rzuciłam się centralnie na środek. Wtem dobiegło mnie kolejne pukanie.
-Leah, otwórz -Dobijała się Miriam - Chcę pogadać.
Posłusznie otworzyłam drzwi.
-Wychodzę -Oznajmiła.
-Tylko tyle ?-Zapytałam zdezorientowana.
-Tak -Uśmiechnęła się do mnie- na pewno nie chcesz iść ?
-Na 100% -Rzuciłam schodząc ze schodów - Idę oglądać tv i zależeć się na śmierć .
-Tak chyba nie idzie - Zaśmiała się moja przyjaciółka.
-Będę pierwsza, która udowodni, że idzie ! -Krzyczałam z dołu, jednak w moim głosie nie szło wyczuć ani odrobiny szczęścia - Idź, bo pewnie Robert czeka.
-Skąd wiedziałaś !? -Nachmurzyła się - Nic nie mówiłam.
-Wiesz, wychodzisz w tej sukience , jak jest specjalna okazja. -Wymieniałam wszystko po kolei -Bardzo delikatny makijaż, podkreślający twoje kości policzkowe i oczy, do tego jesteś wesoła jak skowronek . Chyba nie idziesz na pogrzeb !
-No dobra, -Zasmuciła się - Aż tak przewidywalna jestem ?
-Mhm - Rzuciłam na pożegnanie, Mi dobiegła do mnie i delikatnie pocałowała w policzek. Zapatrzyłam się w telewizor. Szybko jednak musiałam się podnieść ze sofy, bo rozległo się pukanie do drzwi. 'Pewnie Miriam kluczy nie wzięła'-Pomyślałam. Otworzyłam drzwi wejściowe i mnie zamurowało.
-Marco !? -Pisnęłam z niedowierzaniem - Co ty tu robisz ?
-To źle ? - Zapytał roześmiany - Myślałem, że się ucieszysz.
-Ja już od dawna się nie śmieje - Mruknęłam pod nosem , na szczęście tego nie usłyszał - Cieszę się, ale nie miałam pojęcia, że przyjdziesz.
-Mieliśmy iść na podwójną randkę -Powiedział smutno - Ale Miriam powiedziała, że źle się czujesz.
-Ah , tak -Rzuciłam podejrzliwie - Wejdź, proszę.
Usiedliśmy na sofie , nie ukrywam, że był to dla mnie szok , iż Marco Reus zapukał do tych drzwi i przyszedł do mnie ! No tak, miałam być kolejną laską od loda. Jedna część mnie mówiła, że tak jest , a druga połowa miała już dosyć tych myśli i mówiła, że jemu zależy na tej znajomości. Oglądaliśmy serial. W końcu nam się znudziło i poszliśmy na basen za domem. Blondyn się opalał, a ja szybko wskoczyłam w mój czarny strój i poszłam popływać. Piłkarz zdjął koszulkę, myślałam że padnę. Jego ciało było jak z jakiegoś plakatu. Coś niesamowitego, ten brzuch i te mięśnie ! Nie było już to lato, ale i tak pogoda dopisywała. Właściwie był upał, jakich nie doczekałam się w wakacje. Przez chwilę naszła mnie myśl, co u moich rodziców, ale szybko uciekłam od niej. Marco chyba zasnął. Nie wiedziałam co robić, więc podeszłam do jego leżaka i wsunęłam go zręcznie do wody. Zaczęłam się śmiać z niego, bo nie miał pojęcia co się dzieje. W tej samej chwili zauważyłam mega zdziwioną Miriam, której wypadła torebka z ręki. Jej usta były tak mocno otworzone, że mucha spokojnie by tam wleciała, ja jednak nie przestawałam się śmiać z mokrego Reusa.
-Ty się śmiejesz !? -Pisnęła - Ty się śmiejesz ! Pierwszy raz widzę jak się uśmiechasz Leah, to cudownie !
-Czemu taka zdziwiona jesteś ? -Zapytał Marco - To przecież normalne, że jak wrzuci się kogoś do wody, ma się ubaw.
-Ona już dawno się nie śmiała, właściwie odkąd zaczęła ćpać i pić no i się okaleczać - Wyparowała bezmyślnie Mi.
-Pojebało cię !? -Wrzasnęłam wściekła - On nie nie wie i nie miał wiedzieć !
Uciekłam ze łzami do pokoju. Nie chciałam, żeby Marco o mnie wiedział, nie teraz, kiedy już się układało. On.. Ja... Jego.. Bardzo mi na nim zależało ! A ona mu to powiedziała. Obudziły się we mnie uczucia ? Po latach ? Możliwe, ale teraz to już było bez znaczenia. Wyjęłam moją niezawodną przyjaciółkę - żyletkę . Szybki, jeden ruch i zobaczyłam ten piękny widok krwi. Trochę mi ulżyło, ale nie do końca. Musiałam znaleźć przyjaciółkę numer 2 - Napełnioną heroiną strzykawkę. W końcu znalazłam . Wymierzyłam cel i wbiłam. Nareszcie zaznałam całkowitego spokoju, jak na złość do pokoju wpadła zrozpaczona Mi z Marco i wszystko widzieli.

wtorek, 13 sierpnia 2013

2. "Silna potrzeba"

Pojechałyśmy do domu Miriam. Właściwie to też do mojego domu. Mi, zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Nie zwracałam uwagi na pokoje i co gdzie się znajduje. Miałam swoje 4 kąty i łazienkę. Więcej mi nie było trzeba. Weszłam pod prysznic, i rozkoszowałam się ciepłą, przyjemną wodą. Już dawno zapomniałam co to rozkosz. Zawsze był to ból i cierpienie, nic więcej. Może jeszcze złość i rozpacz. Ubrałam się szybko w jakieś ubrania , uczesałam się i wyszłam z pokoju. Już dawno przestałam przywiązywać uwagę do mojego wyglądu. Nie liczyło się dla mnie już nic, po za ćpaniem. Na dole, przy schodach czekała na mnie moja przyjaciółka. W rękach trzymała bilety, jakby to było jej dziecko. Nie mogła chyba uwierzyć, że udało jej się dostać bilety w takim miejscu. Nie ważne. Wsiadłam do jej auta i pojechałam. Nie odzywałam się do niej. Chyba wyczuła, że nie mam ochoty z nią rozmawiać i nie podejmowała żadnej próby rozpoczęcia konwersacji. Zaparkowałyśmy jakieś 100 m od Signal Iduna Park. Podeszłyśmy do wejścia dla sektora A, Miriam pokazała bilety i weszłyśmy. Widziałam jak setki ludzi bije się o bilety. A jeszcze raz tyle siedzi już na trybunach. Do meczu zostało 30 min. W końcu po wyczekiwaniu, na murawę weszły drużyny, z sędziami. Odśpiewano hymn i się zaczęło. 22 bodajże facetów lata za jedną malutką piłeczką. Spocone ciało. I jak może komuś takie coś się podobać ? A szczególnie mojej przyjaciółce. Miała bzika na punkcie Lewandowskiego czy jak mu tam. Nawet nie wiem jak on wygląda. Siedziałam znudzona, podczas gdy każdy krzyczał . W końcu było koniec. Musiałam czekać za Miriam, bo pszczółki rozdawały autografy. Jakiś blondyn i koleś co miał czarne włosy. Wracając Mi, nie mogła się opanować, skakała , piszczała, krzyczała, wszystko co można skojarzyć z euforią. Pokazała mi karteczkę .

Poczekaj na mnie przed stadionem. Proszę. 

-Od kogo to ? -Zapytałam zdumiona - Kolejny fan ?
-Nie zwykły fan ! -Krzyczała podniecona - Dostałam ją od Lewego. Mówiłam ci o nim !
-Trudno zapomnieć -wymamrotałam - Nadajesz o nim 24 na godzinę.
-Musimy zaczekać ! -Powiedziała do mnie ze złowrogą miną - Nie pozwolę mojemu księciu czekać i się martwić !
-Chcę jechać do domu -Warknęłam - Mam silną potrzebę !
-Łazienki są przy wyjściu -Rzuciła - Jak musisz, to idź.
-Chcę heroiny -Krzyknęłam cicho - To jest silniejsze ode mnie ! Muszę !
-Jejku, ty się cała trzęsiesz - Powiedziała przerażona - Obiecałaś mi coś ! Nie możesz !
-Muszę -Mówiłam wściekła - Chociaż trochę, to... to mnie boli !
-Obiecałaś mi - Zaczęła szlochać - Poczekajmy za nim, proszę. Ma przyjaciela, któremu się pewnie spodobasz. Zaczekajmy.
-Nikt mnie nie chce, kto chciałby chodzić z ćpunką ? -Krzyczałam na nią- W ogóle jak ty możesz się ze mną przyjaźnić !?
-Bo ja widzę w tobie coś, czego inni nie widzą -Mówiła ze spokojem- Jesteś silna i wiem, że jeśli chcesz to przestaniesz. Wierzę w to. Zaczekaj ze mną !
-Nawet jak nie chcę, to muszę -Warknęłam - Nie mam transportu.
Wyszłyśmy ze stadionu. Trochę nam to zajęło, bo ludzie się pchali do wyjścia. Pierwszy i ostatni raz przyszłam na taki mecz. W ogóle co mnie skusiło, żeby tu przyjść !? Jedna, wielka katastrofa. Oparłam się o auto i patrzyłam jak podekscytowana Miriam czeka na swojego księcia z bajki. Właściwie to piłkarza ze stadionu, ale to nie ważne. Nie wiem, ile mogła na niego czekać. W końcu królewicz się zjawił. Chyba się lekko speszył jak ją zobaczył, bo zrobił się czerwony jak burak, gdy do niej poszedł. To był ten sam gościu, co rozdawał autografy. Cały czas stałam oparta o auto i wzdychałam mając nadzieję, że to się szybko skończy. Koło mnie stanął ten drugi, blondyn, który również bazgrał ludziom kartki, koszulki czy piłki.
-Cześć -Powiedział - Jestem Marco, przyjaciel tego łosia co zagaduje do twojej znajomej.
-Do przyjaciółki -Poprawiłam go - Jestem Leah i mam nadzieję, że szybko im pójdzie, bo spieszy mi się.
-Gdzie ci się spieszy ?-Zapytał zdumiony- Widziałem cię na meczu, chyba nie za bardzo interesujesz się piłką.
-Miriam mnie tu zaciągnęła, ja ... Mam ważną sprawę do załatwienia -Skłamałam. Nie chciałam, żeby wiedział, iż ćpam. -Mam.. Problemy... Ze zdrowiem.
-Och, coś się stało poważnego - Zapytał zatroskany- Może potrzebujesz pomocy ?
-Nie, dzięki. Sama dam sobie radę. -Powiedziałam od niechcenia - Miriam ! Rusz się !
-Leah, cicho siedź ! -Krzyknęła speszona.
-Lewusku, romantyku jeden rusz ten zad !- Śmiał się blondyn- Nie mam podwózki
-Witaj w klubie -Mruknęłam - Ta sobie tam flirtuje, a ja zdycham.
-Poczekaj chwilkę -Puścił do mnie oczko - Zaraz wracam.
Podszedł z tego co pamiętam do Roberta, długo z nim nie gadał. Wrócił jak zwykle pewny siebie i zadowolony i otworzył auto, które stało obok samochodu Mi.
-Jak nie chcesz zdychać - Zaśmiał się porozumiewawczo - To wsiadaj, odwiozę cię.
-Dzięki -Powiedziałam speszona - Nie będę ci robić kłopotów.
-Żaden kłopot, mieszkasz nie daleko mnie. -Zachęcał piłkarz- Wsiadaj.
-Dzięki -Powiedziałam i wsiadłam do białego, sportowego auta. Nie wiedziałam co myśleć. Taka osoba zainteresowała się ćpunką.. Fakt, on nie wie kim na prawdę jestem. Nie wie, że ćpam, piję i się tnę. On ma życie jak w bajce, a ja ? Szkoda słów. Nagle mój ból, który mnie rozrywał od środka zmienił się w żal. Brakowało mi czegoś. Tylko czego ? To było aż dławiące, puste. Kogoś, lub czegoś mi brakowało. Nie znałam tego uczucia. Brak heroiny odszedł na bok. Dojechaliśmy do domu, do mojego domu. Chciałam już wysiąść, ale blondyn mnie zatrzymał.
-Leah. Obiecaj, że się jeszcze kiedyś spotkamy -Powiedział .
-Nie obiecuję - Odparłam zdziwiona.
-Proszę, chcę ci pomóc. Leah. Ty... Ty.. Ty mi się podobasz -Powiedział, jakby te słowa go już dławiły. - Spotkajmy się. Zapisz sobie mój numer i pisz. Kiedy chcesz. Nawet o 2 w nocy , czy o 4 nad ranem. Zawsze będę do twojej dyspozycji.
-Dzięki -Powiedziałam speszona. -Cześć.
Wysiadłam z taką szybkością , jakbym uciekała, jakby mnie coś parzyło. Wyszłam z samochodu z taką prędkością, jakbym uciekała. Co się ze mną dzieje do cholery !? Nie mogę się wysłowić, ani zrozumieć niczego. Moje myśli były porozbijane w miliony małych części, jak rozbite lustro. Od kluczyłam dom. Na szczęście miałam swoje klucze. Weszłam do środka, przebrałam się w dres i włączyłam tv. Niestety, byłam zmuszona oglądać jakieś durne telenowele.

***

Mecz skończył się o 19.45 a było już po 22:00 . Gdzie jest do cholery Miriam !? Co ten dureń jej zrobił ? Z moich myśli wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi. Wyskoczyłam z kanapy i pobiegłam na korytarz. Oczywiście Miriam stęskniła się za domkiem.
-Gdzieś ty była do cholery !? -Wściekałam się na przyjaciółkę - Wychodziłam z siebie, myśląc czy on ci czegoś nie zrobił a ty wracasz jak gdyby nigdy nic po 3 godzinach !?
-Uspokój się -Odpowiedziała łagodnie - Rozmawiałam cały czas z Robertem. Przyznaj, że tobie Marco też się spodobał.
-Może i ma wzbudzające zainteresowanie oczy i śliczną blond czuprynę i te namiętne usta -Rozmarzyłam się - Nie ! Nie podoba mi się ! Skąd taki pomysł !
- A to, że się na początku rozmarzyłaś to nic nie świadczy -Powiedziała ironicznie - Ja będę z Robertem, a ty z Marco i będą podwójne randki i weźmiemy razem ślub !
-Ty jeszcze z nim nie jesteś a już myślisz o ślubie -Burknęłam - Nie zdziw się jak mu się znudzisz.
Miriam poszła do swojego pokoju z załamaną miną. Chyba ją zabolało co powiedziałam, ale przecież mogło okazać się to prawdą ! Byłam już pewna, co mogło mi dolegać wtedy w aucie. Brakowało mi miłości. Ten Marco chciał się mną zaopiekować i zrobiło mi się żal, że nigdy nie poczułam czegoś takiego jak miłość. Tyle, że ja nie potrafię już ufać ludziom. To, że ufam Miriam, to był jakiś cud. Taki piłkarz pewnie ma na pęczki dziewczyn, które na zawołanie zrobią mu loda. Pewnie mam być kolejną..

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

1. "Zabierz mnie stąd !"

Weszłam do ponurego budynku, na ponurej ulicy z ponurym humorem. Właściwie wszystko było ponure. Nawet słońce. Miałam już dosyć swojego życia, swojego cierpienia. Usiadłam na niewygodnym fotelu i czekałam. Miriam poszła się pytać o miejsca, czy mnie w ogóle przyjmą i jakie trzeba spełniać warunki. Nie wiem nawet po co się godziłam na to. Mogłam w każdej chwili zwiać, ale po co ? Jestem rozdarta na pół. Czemu nie mogę płakać, bo złamał mi się paznokieć ? Bo mój chłopak mnie rzucił ? Bo skończyła się czekolada ? Dlaczego ? Jedna część mnie ma nadzieję, że tak będzie. Druga to wszystko gasi. Podeszła do mnie babka z recepcji. Wskazała mi pokój. Właściwie izolatkę. Nie wiedziałam co jest grane, kazała mi iść, więc poszłam. Biały pokój, więzienne łóżko, okno z kratami, jedna szafa, mały stolik nocny i krzesło. To wszystko co się tam znajdowało. Jakbym była w jakiejś izolatce. Może to była izolatka ? Ciekawa jestem jak długo miałabym tu siedzieć. Miriam powiedziała, że za godzinę do mnie wróci. Nie miałam wyboru. Jednak musiałam zorientować się w obecnej sytuacji. Co miałam zrobić ? Zapytać się tej kobiecie ? Zabrakło mi odwagi. Muszę czekać. Położyłam się na łóżko, włączyłam muzykę i czekałam.

***

-Leah, jestem -Powiedziała moje przyjaciółka ściągając mi słuchawki z uszu. - Przyniosłam ci rzeczy, kosmetyki i kilka płyt ulubionych z muzyką. Powinno ci na razie starczyć.
-Czekaj , czekaj. - Zatrzymałam ją. - Ja tu zostaję ? Skąd masz ciuchy ? Ile ja mam tu siedzieć !?
-Kochana spokojnie. - Powiedziała opanowanie. Starała się chyba nie rozpłakać, ale miała dziwnie mokre oczy - Zostajesz tu na jakieś 3 miesiące. Nie mogę cię odwiedzać, ani nikt inny. Zostajesz tu sama. Przykro mi, ale to dla twojego dobra. Jak będzie wszystko ok, to wyjdziesz wcześniej. Ewentualnie, sama się wypiszesz. Zabiorą ci telefon i dostęp do świata. Zostaną nam listy. Może kiedyś pozwolą mi tu przyjść, na razie nie ma takiej opcji. A rzeczy są twoje. Zabrałam je z twojego domu. Rodzice sobie nic nie zrobili na wieść , że jesteś tu. Przepraszam, chcę, żebyś znowu była szczęśliwa.
-Szczęśliwa !? -Krzyknęłam z frustracją - Bez ciebie ? Zabiorą mi wszystko !? Ich chyba pogięło Zabierz mnie stąd !
-Nie mogę. Nawet jakbym chciała, nie mogę. Nie chcę cię na cmentarzu odwiedzać. Będę pisać listy. Obiecuję.
-Nie ! Ja chcę stąd wyjść ! Zabierz mnie stąd. Nie wysiedzę tu 3 miesięcy ! -Nie mogłam się opanować, targało mną jak opętaną - Nie dam rady ! Bez ciebie ?
-Słuchaj, zaczyna się zima. Na wiosnę wyjdziesz. Pójdziemy na pierwszy mecz Borussii. -Płakała bez końca - Kocham cię i będzie mi ciężko bez ciebie, ale gorzej by było, gdybyś znalazła się na cmentarzu. Wybacz mi. Do zobaczenia.
Łzy leciały mi po policzkach. Ona mnie tu zostawiła. Bez nikogo, bez niczego. Moi starzy jak zwykle mieli mnie dosyć. Dziękuję wszystkim za wszystko. Nie przeżyję.
Położyłam się na łóżko założyłam słuchawki i zasnęłam. Jednak cały czas czułam ogromną, palącą gulę w gardle. 'Kim ja jestem teraz dla świata?' -Moje myśli nie przestawały mnie zadręczać. Ocknęłam się, jak ktoś zdejmował mi słuchawki z uszu.
-Co jest ? - Zapytałam wściekła.
-Musimy pani to zabrać, takie przepisy - Podsumowała jedna z kobiet.
-Nie oddam wam mojego telefonu ! Was pogięło chyba. Dobranoc, proszę stąd wyjść ! -Krzyczałam na wszystkich zebranych.
-Proszę nam to oddać - Niecierpliwiła się - Takie są przepisy.
-Przepisy-srisy. Niczego wam nie daję - Warknęłam.
Niestety siłą zabrali mi mój cały sprzęt. Zostałam bez nikogo. Bez niczego, nawet muzyki mi nie zostawili. Miałam tak wytrzymać 3 miesiące ? Chciałam wyjść z pokoju, ale był zamknięty na klucz. Byłam w więzieniu. Areszt trzy miesięczny. Poszłam spać. Nie miałam już sił na to wszystko. Rzucałam się na łóżku, dręczyły mnie koszmary.. Jednak w końcu udało mi się normalnie usnąć.

***

Proszę wstać ! -Krzyczał mi ktoś nad uchem -Halo, proszę pani. Czas wstawać ! Pora śniadania.
-Czego znowu ? Dajcie mi spokój - Warczałam na kogoś.
-Proszę natychmiast wstać ! - Nie odpuszczała ta sama kobieta co wczoraj.
-Pani jest z recepcji ? - Zapytałam.
-Nie, to nie ja. -Mruknęła.
-Chcę iść do recepcji ! - Krzyknęłam - Masz mnie tam zaprowadzić i w dupie to mam czy ci się podoba, czy nie !
-Śniadanie - bąknęła - chodź na śniadanie.
-Nie, chcę iść do recepcji ! Kurwa nie rozumiesz ?! -Darłam się ile miałam sił w płucach.
-Chodź gówniaro. -Warknęła oschle.
Poszłam za nią. Przeszłyśmy cały główny korytarz, aż w końcu znalazłam się na końcu  w małym saloniku. Na boku, przy wyjściu była recepcja. Podeszłam szybkim krokiem do recepcjonistki. Zaczęłam się denerwować.
-Proszę mnie wypisać. Jestem dorosła, chcę stąd wyjść ! -Mówiłam zniecierpliwiona - Nie macie prawa mnie tu trzymać.
-Pani potrzebuje pomocy, proszę dać sobie pomóc . - Przekonywała mnie kobieta- To tylko 3 miesiące, wyjdzie pani stąd zupełnie inna.
-Nie ! Natychmiast chcę wyjść ! W dupie mam, że potrzebuję pomocy. Sama dam sobie radę ! -Krzyczałam na nią. Nie miała prawa mnie tu trzymać. Nikt nie miał takiego prawa. To było chore. Nie potrzebuję żadnej pomocy. - Zaraz wracam. Idę się spakować. Chcę z powrotem mój telefon.
Zrezygnowana oddała mi go. Pobiegłam do pokoju. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy, przedzwoniłam do Miriam, że wychodzę i ma po mnie przyjechać. Nie była zadowolona. Wiem, chciała mi pomóc, jednak sama dam sobie radę ! Wróciłam do recepcji. Pożegnałam się i wyszłam. Na zewnątrz czekała już moja zapłakana przyjaciółka. Miałam ochotę rzucić się jej do gardła. To był najgorszy dzień w moim życiu !
-No cholerę mnie tam zamknęłaś ! Masz mnie dosyć prawda ? -Przywitałam ją - Jak tak, to mi to powiedz a nie zamykasz w psychiatryku.
-To było dla twojego dobra -Płakała - Wybacz mi, nie zrobię już tego. Mam bilety na ostatni mecz w tym sezonie Borussii. Sektor A, drugi rząd. Proszę chodźmy. Wybacz mi.
-Nie mam gdzie mieszkać. -Wkurzyłam się.
-Kupiłam nam dom. Moi rodzice tak dokładniej.-Tłumaczyła się zdenerwowana Miriam- Zamieszkasz ze mną.
-Niech ci będzie. Nie potrafię ci odmówić. Muszę się ogarnąć i jedziemy. -Mruknęłam.

Prolog.

'Kolejny dzień nas wita, kiedy w końcu umrę ? To jest tortura' - Pomyślałam. Miałam już dosyć mojego życia. I tak nic mnie na nim nie spotka. Po za zrzędzącymi starymi, ale to szczegół. Gdybym miała tyle silnej woli, już dawno by mnie tu nie było. Zauważył by to ktoś ? Nie. Właściwie, to mieli by temat do plotkowania, bo narkomanka w końcu przestała ćpać i poszła spać. Na wieczność. Jedyna osoba, która mnie tu jeszcze trzyma to Miriam. To dzięki niej się jeszcze nie poddałam tym kreaturom ludzi. To już nie są ludzie, nie w tych czasach. To są potwory, które żywią się ludzkim nieszczęściem. Spojrzałam na zegarek. Było już grubo po 11. Wiedziałam, że na dole już czekają. Musiałam się uporządkować i stąd uciec. Jak najdalej. Gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Jak zwykle pewnie pójdę do opuszczonej fabryki, naćpam się i znajdzie mnie tam zmartwiona Miram. Nie chciałam jej tego robić, widziałam, że wyrządzam jej tym ból, ale nie mogłam przestać . To było silniejsze o de mnie. Zeszłam smętnie na dół .
-Długo mam na ciebie czekać !? -Fuknęła na powitanie mama.
-Też się cieszę, że cię widzę. Spokojnie, zaraz ci z oczu zniknę - Odpowiedziałam jednocześnie zaglądając do lodówki.
-Wybierasz się gdzieś ? Z ciebie żadnego pożytku nie ma gówniaro ! Masz mi domu pilnować . Wychodzę. - Jak powiedziała tak zrobiła. Ja tylko otworzyłam okno, które wychodziło na drogę i krzyknęłam jej, że niech pozdrowi swojego kochanka, i że radzę jej wziąć klucze, bo nie będę w tej norze siedziała. Wzięłam łyk mleka , zjadłam zimnego tosta i wyszłam. Moi rodzice nie byli najbogatsi. Właściwie.. Rachunki sypały im się na głowę, a z kasą było krucho. Mały domek, i nasza kochana trójeczka. Moi rodzice mieli kochanków. Udawali, że nawzajem o tym nie wiedzą. Jednak prawda była zupełnie inna. Doskonale wiedzieli o tym. Mój dom = patologia. Ojciec każe nam przed ludźmi odgrywać szopkę idealnej rodzinki. Nie wiem na co mu to. Nie miałam zamiaru się podporządkowywać temu, ale nie raz już dostawałam za to 'z liścia'. Moje ukochane trampki i słuchawki na uszach zaprowadziły mnie tak gdzie zawsze. Do opuszczonej fabryki. Czekał już tam na mnie towar w składzie heroina i strzykawka. Żyletki i piwo miałam przy sobie , w plecaku. Nie mogę już znieść tego wszystkiego. Najlepiej jakbym się dzisiaj zabiła. Na co komu jestem potrzebna ? Na udawanie grzecznej, miłej dziewczynki, która kocha rodziców ? Na patrzenie jak przeze mnie cierpi moja przyjaciółka ? Na patrzenie jaka to u mnie jest patologia ? Nie mogę już tak. Usiadłam na skrzynki. Ze schowka zabrałam potrzebne rzeczy. Wyciągnęłam piwo i żyletkę. Jeden szybki ruch. Widziałam jak krew kapie mi po ręce, ale to nie sprawiało mi bólu. Czułam ulgę. Łyk piwa i załadowałam strzykawkę. Już przymierzałam gdzie mogę ją tym razem wbić kiedy usłyszałam czyjeś wołanie. To pewnie Miriam.
-Leah, Leah wiem, że tu jesteś i odłóż to !- Krzyczała tak głośno, że mogłaby umarłego obudzić.
-Nie mogę , rozumiesz !? To jest silniejsze o de mnie ! - Zaczęłam gorzko płakać, krzyczeć. Jak jakieś dziecko, któremu zabrano ulubioną zabawkę. - Nie mogę, nie chcę, nie potrafię !
-Leah, kochasz mnie ? - Złapała mnie za przeguby rąk i zaczęła mną trząść - Kochasz mnie jako przyjaciółkę ? To zrób coś dla mnie !
-Co ? - Zapytałam od niechcenia.
-Chodź na odwyk, na jakąś terapię. -Błagała mnie płacząc jednocześnie. Widać było wyraźną troskę i zaniepokojenie. -Niedługo się zabijesz, proszę chodź !
- Nic mi już nie pomoże - Mówiłam jakbym była po 3 piwach minimum. - Dzień dobry. Wszyscy umrzemy.
-Zrób to dla mnie ! Proszę cię ! -Błagała mnie cały czas - Ja już mam tego dosyć, daj sobie pomóc dziewczyno ! Nie rań mnie więcej ! To ja całe noce ryczę, bo wmawiam sobie, że to przeze mnie. Znalazłam dobry ośrodek. Proszę cię. Chodź.
-Wiesz, że to nie twoja wina - Odburknęłam - To wszystko przez te kreatury ludzi.  Zabierz mnie od nich ! Proszę.
-Chodź, pomogę ci. Niedługo znowu będziesz szczęśliwa. - Jej łzy nie przestawały kapać. Nie mogłam patrzeć jak ona cierpi. Pomyślałam , że postawię wszystko na jedną kartę, dla niej. Osoby, która mnie nigdy nie zostawiła. -A o starych się nie martw.
-Ja nie mam rodziców. - Skwitowałam - Mówiłam już, że oni są psychiczni. I nie zmienię zdania. Ciekawe czy się mną zainteresują.
-Nie zaprzątaj sobie nimi głowy. -Wzięła moją rękę i przewiesiła przez ramię. Zaprowadziła do auta i wjechałyśmy w jedną z ulic zatłoczonego Dortmundu...